NIE KASOWAĆ!!!

czwartek, 13 kwietnia 2017

Κώστας Μανιατάκης - najsławniejszy grecki miłośnik Wartburga



     Historia to od zawsze fascynujący mnie ludzie. Jesteśmy w stanie budować, niszczyć, kochać, ranić, cierpieć, cieszyć się, rujnować, tworzyć - a przede wszystkim myśleć... Człowiek to same przeciwstawne cechy.

     Gustaw Holoubek w filmie z roku 1957, pt. "Pętla" wypowiada chyba jedno z moich ulubionych zdań jakie kołacze się po mojej głowie naprawdę często:

"ludźmi jesteśmy - to szlachetnie z naszej strony"

     A jak to z cytatami bywa, czasami istnieje kilka ich wersji, różniących się od siebie nieznacznie. Niekiedy przypisuje się im autorów, a innym razem z czystej niewiedzy dopisuje po myślniku, niewiele mówiący zwrot - autor nieznany...

     I tak, pod poniższym cytatem znalazłem zarówno dwa nazwiska "twórców", jak i informację o braku wiedzy na temat pochodzenia owego zdania. Frazy, która jak żadna inna oddaje sens i naukę płynącą ze znajomości własnej historii.


     "Naród, który nie zna swej historii skazany jest na jej powtórne przeżycie - Piotr Konieczka / Autor nieznany

lub

     "Kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie." George Santayana  


   A historia, to nie tylko nudne, wkuwane na pamięć daty, miejsca i wydarzenia pozbawione wartości. Przeszłość, to ludzie, niesamowite historie, zrządzenia losu, wspaniałe happy-end'y, rozczarowujące, fatalne w skutkach zakończenia. To przyjaźnie, znajomości, wspomnienia tak kolorowe, iż wielokrotnie ubarwić mogłyby niczym Technicolor  niejeden czarno-biały film. Przeszłość to również białe plamy, wydarte strony kart historii, niedopowiedzenia i niewiadome.

   
     Κώστας Μανιατάκης, a używając transpozycji "europejskiej"- właściwie Costas Maniatakis, to urodzony w roku 1914 Grek. Zafascynowany w młodości motoryzacją szybko zrobił prawo jazdy i został kierowcą. Jego losy przedwojenne nie są zbyt dobrze znane nawet Grekom. Być może dlatego, że był zawsze człowiekiem niesamowicie skromnym. Nawet kiedy był już wielką gwiazdą nie opowiadał zbyt wiele o swoim życiu i przeszłości. Nigdy nie czuł się celebrytą.




     Zaraz po wojnie, okazało się, że posiada jeszcze jeden talent - muzykę. Jego głos pozwalający na śpiewanie tenorem rejestru piersiowego o wyjątkowo szerokiej skali, pomógł mu w zdobyciu popularności. Szybko określono go mianem popularnego piosenkarza muzyki leniwej i "kanapowej" [ lounge singer ]. Jego muzykę cechowała lekkość, a piosenki miały zwiewny, często satyryczny charakter. Jak pisze jeden z greckich blogerów - "jego głos zawsze rozpraszał duchy i rozwiewał smutki".

     Costas być może jak na wokalistę "pop" nie był gwiazdorem, ale w wieku 43 lat, pozwolił sobie na zakup mocno ekstrawaganckiego, zachodniego, a jak na tamte czasy bardzo ekskluzywnego auta z importu - Wartburga 311 w wersji Convertible.

     Pomyślicie zapewne - a jednak, gwiazdeczka. Przyznam, że raczej amant lub szaleńczo zakochany romantyk, bowiem kto z miłości podarowałby kabriolet swojej ukochanej?

     Wartburg 311 Cabrio z roku 1957 był jednym z trzech egzemplarzy jakie w ogóle trafiły do Grecji. Rarytas - prawda?

     I wydawałoby się, że to jedna z tych całkiem szczęśliwych opowieści. Pozbawiona burzliwych momentów i gorszych fragmentów. Jednak jak to z miłością czasem bywa - kończy się definitywnie. Maniatakis rozszedł się ze swoją partnerką 10 lat później, a auto pozostało niczym blizna na ranie zadanej Costasowi przez jego ukochaną. Nie mogąc znieść widoku zwróconego przez partnerkę auta, sprzedał je, próbując zapomnieć o wszystkich tych latach. Co działo się z samochodem od roku 1967 do 1994 pozostaje zagadką. W połowie lat '90 Wartburg został odnaleziony na jednym ze złomowisk na przedmieściach Aten.

     Zapewne znacie takich ludzi, którzy zafascynowani czymś, czego nie znają, coś co przykuło chwilowo ich uwagę, kupią to i okłamując własne lenistwo, brak wiedzy, czasem też funduszy, mówią sobie - zrobię go. Tak, na pewno go zrobię. Auto niestety nie miało szczęścia do kolejnego właściciela, ponieważ ściągnięte na wieś, stało, niemal bezczynnie od połowy lat '90 do roku 2012. Właściciel typu "paprok - kolekcjoner" z akcentem na partacz - amator, próbował zdziałać coś własnym sumptem, ale była to tylko kiepska kosmetyka. Jak zapewne się domyślacie naprawy były zrobione żenująco, a sam wieloletni postój choć pod wiatą, odcisnął dotkliwe piętno na aucie.

       Na szczęście w tej historii pojawia się bohater. Bohater jak najbardziej pozytywny. Christos Dagalos, od dawna mój bliski przyjaciel, zapuszczone auto wypatrzył całkowicie przypadkowo podczas jednej z wiejskich przejażdżek. Rodzinne tradycje posiadania Wartburga są u niego bardzo solidne, ponieważ wychował się wśród tych samochodów.

Christos w jego ulubionym aucie - rok 1985


     Jego Tata kupił swojego pierwszego Wartburga w roku '75, a Christos stał się szczęśliwym posiadaczem swojego 353, już w wieku 21 lat, tuż po zrobienia prawa jazdy.

Christos Dagalos i jego pierwszy samochód - rok 1993


     Pozostawało tylko podjąć jedną, ważną decyzję - męską decyzję. Ale jak możecie się domyślać, nie było innej opcji, aby Christos, miłośnik i pasjonat Wartburgów nie docenił klasy auta, jakie właśnie odkrył.




 




     Remont kabrioletu trwał ponad rok. Pierwsze, prostsze prace nasz niestrudzony właściciel wykonał własnoręcznie , ale przy kwestiach poważniejszych, nieocenioną pomoc okazał bliski przyjaciel Christosa - Thanasis Rantos, właściciel serwisu samochodów, specjalizujący się z racji własnych zainteresowań również w Wartburgach. To właśnie tam obaj, niedawno poznani przeze mnie osobiście przyjaciele, ścierali się z zastaną od ponad 18 lat "stalową materią".






     Pierwsza przejażdżka miała miejsce już pod koniec 2013, natomiast w połowie 2014 auto zostało wreszcie oficjalnie pokazane światu. Wiadomo, trwały jeszcze ostatnie poprawki, dopieszczanie detali, ale sami wiecie - nasze auta cały czas ewoluują.















      Wiem, że niektórzy powiedzą - nieoryginalne zderzaki, brak listew, kołpaków, początkowo jakieś fotele z zagłówkami. A jednak darzę Christosa ogromnym szacunkiem. Posiada jedynego Wartburga 311 Cabrio w Grecji. Dostanie jakichkolwiek części do tego auta graniczy z cudem, a dystans między Grecją a Niemcami dzieli ponad 2400 km. O ile łatwiej im o części mechaniczne, to kwestie dodatków i galanterii to po prostu koszmar. I jestem w stanie doskonale zrozumieć, że auto nie wygląda jak z fabryki, ale jest na tyle samo w sobie oryginalne i nawet jak na Grecję - egzotyczne, iż można mu to wybaczyć. Z resztą Christos stara się powoli doprowadzać auto do stanu oryginalności. Fotele z zagłówkami włożone na początku, zostały zastąpione oryginalnymi, fotelami z pierwszych Wartburgów 353. Natomiast dzięki licznym znajomościom właściciela, udało się w końcu sprowadzić z Niemiec komplet dekli.

     Jestem pełen podziwu dla Christosa, za jego upór i walkę jaką stacza z tak nietypowym i trudnym autem - autem, które w tym roku skończyło przecież 60 lat!

     I jak widzicie, historia to również poznawanie fascynujących opowieści i przedmiotów z nimi związanych. Co prawda postać śpiewaka - Costas'a Maniatakis'a nie doczekała się miejsca na łamach Wikipedii, ale może dzięki nam niektórzy poznają tę postać nieco bliżej i widząc kiedyś czerwone 311 Cabrio z Aten przypomną sobie, że auto znalazło się prawie 2500 km od rodzimego miejsca produkcji, dzięki fantazji tego greckiego Mieczysława Fogg'a.

     A co tyczy się samego Christosa, to jest fanatykiem jakich mało. Okazuje się bowiem, że auto kupione jako swój pierwszy pojazd posiada do dziś. I co najistotniejsze używa go na co dzień dojeżdżając do delikatesów Αφοι Βασιλόπουλο w których pracuje.





     Chciałbym podziękować przesympatycznemu Christos'owi za pomoc przy powstaniu tego tekstu. Miałem go okazję poznać, przy okazji wycieczki do Aten w marcu tego roku i uwierzcie mi - będzie jeszcze o czym opowiadać.




Autor: Kruchy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz