NIE KASOWAĆ!!!

środa, 30 listopada 2016

Białas na łamach kalendarza - może dzięki Wam, tak!



     Zwykle nie biorę udziału w żadnych konkursach, ale w chwili przygotowywania dla Was naprawdę mocnego pierdolnięcia, postanowiłem troszkę wypromować Facebook'owy fanpage WartburgRadikalz.com

     To prawda, ostatnio mam mniej czasu na prowadzenie bloga, ale zaufajcie mi. To nie efekt zimowej zamuły, tylko ciężkiej pracy jaką wykonuję z kilkoma wtajemniczonymi ludźmi. Już niedługo przekonacie się, że warto było czekać, będziecie dumni - słowo...

     Rzeczony battle rozgrywa się na łamach Facebook'owego profilu Nie Trąb Pojebie, Bo Jadę Na Glebie. Może to nic wielkiego, ale moja fotografia została wybrana bez żadnych działań z mojej strony do finałowego głosowania, z pośród ponad 600 set zdjęć. Uważam, że to coś znaczy.

     Czy dostanie się na łamy kalendarza - tego nie wiem. Może dzięki Wam, tak. Zapraszam do polubienia zdjęcia mojego Burka, które wykonałem na nieotwartym odcinku obwodnicy Łodzi na dzień przed jej oddaniem do użytku. Fotografia wydaje mi się na tyle nietuzinkowa, a postać Białasa tyleż inna od lejącej się zewsząd sztampy bliźniaczych projektów takich marek jak choćby VW, Honda, czy Audi, iż postanowiłem ją zaprezentować.


kliknij na zdjęcie i daj lajka


     Dziękuję wszystkim za wsparcie, ale to nie koniec. Zachęcam również do głosowania na dwa auta znajomych, którzy wspierają mnie w finalizacji największego Wartburgowego projektu jaki tworzy się na Waszych oczach w Polsce, a który zaprząta mą głowę od co najmniej kilku tygodni.



kliknij na zdjęcie i daj lajka

kliknij na zdjęcie i daj lajka


     Dziękuję i bądźcie czujni...



Autor: Kruchy

środa, 9 listopada 2016

"Nie sprzedam, zrobię" - szkoda, że nie będzie już czego



     Nie wkurwia Was fakt, iż hołubi się człowieka, który swoim postępowaniem robi więcej złego niż dobrego. Nazywając go "wielkim kolekcjonerem samochodów", dorabia się do tego legendę, tym samym przypinając mu łatkę wielkiej gwiazdy internetu. Do tego jeszcze nagradza pucharami, robi sesje zdjęciowe auta, które przecząc zachodniej doktrynie rozumu dawno winno być zezłomowane. A jednak człowiek, który nim jeździ, uczestniczy w większości imprez skupionych wokół klasyków, chlubiąc się tym, że posiada auto zdewastowane i zaniedbane do granic przyzwoitości. Rozumiecie to?

     Emanuel Kant, który za podstawę swoich rozmyślań, przyjął brak jakichkolwiek wstępnych założeń z wyjątkiem uznania zasad elementarnej logiki napisał kiedyś - "Miejcie odwagę posługiwać się rozumem." A wydawało by się, że jeśli tego rozumu nie posiada właściciel, to powinni mieć go inni ludzie, którzy sami hołdują klasykom, i którym zdarza się często widywać tego Wartburga widmo.

     Poznałem kiedyś Pana Bogdana. Był uczestnikiem trzydniowego zlotu Deluxe. Nie był to ani widok przyjemny, ani właściwy dla mężczyzny w jego wieku. Pan Różycki to człowiek zaniedbany, będący mocno na bakier z higieną osobistą - widać jaki właściciel, taki Wartburg. Dlatego tym bardziej nie mogę pojąć, iż wzbudza taki zachwyt wśród fanów starej motoryzacji. Czy naprawdę liczy się dla Was tylko fakt, że ten dziarski staruszek "ma pasję". Takie tłumaczenie do mnie nie trafia. Ponieważ jeśli ktoś ma pasję, stara się dokładać wszelkich starań, aby obiekt jego zainteresowań był wypielęgnowany, a przynajmniej sprawny technicznie.

     Czemu o tym piszę? Ponieważ przelała się "czara zażenowania". Powstała piosenka, dla której tłem stał się teledysk nakręcony z Panem Bogdanem w roli głównej. Roli, w której oczywiście jako "arcykolekcjoner" odnalazł się pierwszorzędnie, ukazując przy tym całą swoją "zmarnowaną kolekcję".

     Chyba nie wiedziałbym o powstaniu tego utworu, gdyby nie mejl od jednego z naszych fanów. Pan Piotr Trela, gitarzysta bandu Trawnik, jak sam pisze: powstałego w 1982 roku, w Warszawie, polskiego zespołu wykonującego muzykę Punk, Ska i Reggae.

     Początkowo nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Kwestia wartości muzycznej to zwyczajnie dylemat naszego gustu, jednak widząc jak gwiazdą wideo jest nie kto inny jak Pan Bogdan, po prostu oniemiałem.

     Z resztą zobaczcie sami. Słowa tego nie oddadzą:



Film dostępny w jakości Full HD



     Jak napisał mi członek zespołu Trawnik, Pan Piotr, utwór powstał przez przypadek, bowiem: pewnego dnia Krzysztof Bień, nasz wokalista i lider, przechadzał się po ulicach Warszawskiego Żoliborza gdzie zobaczył stojącego wysłużonego Wartburga. Za wycieraczką była umieszczona karteczka z napisem "SPRZEDAM". Ktoś dowcipny dopisał poniżej "NIE SĄDZĘ". Ta sytuacja spowodowała, że powstała piosenka o samochodach, które za chwile będą już pojawiać się tylko w naszych wspomnieniach, filmach archiwalnych i starych zdjęciach....

     I powiem szczerze, że piosenka jak piosenka. Może się Wam spodobać, a może wyłączycie ją w połowie. Zachęcam jednak do obejrzenia całego materiału, ponieważ dzięki niemu, zajrzycie w głąb zawiłego umysłu Pana Bogdana. Może wtedy zrozumiecie, że to co robi jest, mówiąc bardzo delikatnie - co najmniej niestosowne. Bowiem, czy normalnym jest trzymanie samochodów pod chmurką i czekanie na ich powolne zgnicie? Aut naprawdę ciekawych, którymi mogliby zająć się prawdziwi pasjonaci. A przecież kilka z nich, to naprawdę stare egzemplarze. Co prawda, nie wiadomo, czy któryś z nich jest jeszcze do uratowania, ponieważ dobrze wiecie czym kończy się przechowywanie aut bez dogodnego miejsca oraz właściwych warunków. A jednak właściciel jest cały szczęśliwy. Nieskrępowanie pokazuje hodowany latami syf, przy nadzwyczajnym poklasku "pasjonatów" 

     Czy tak postępuje "kolekcjoner"? Według mnie to typowy przykład Polaka Cebulaka. Innym nie dam, sam z tym nic nie zrobię, a przy okazji będę się jeszcze chwalił czego to ja nie mam.

     Szanuję fakt, że ten starszy człowiek jeździ na imprezy, próbuje nawiązać kontakty z innymi pasjonatami, wychodzi do ludzi, jest aktywny, ale sposób w jaki to robi wywołuje u mnie torsje. Jeśli nawet nie ma kasy, w co wątpię, bo uczestnictwo w tylu imprezach swoje kosztuje, to mógłby sprzedać za niezłą kasę część swojej "złotej kolekcji" i zająć się tak jak trzeba swoim Wartburgiem 353... Ale do tego potrzeba chęci. Trzeba czuć taką potrzebę.

     A co jeszcze przyprawia mnie o swoisty niesmak? Robienie sobie jaj z tego skądinąd poczciwego starszego człowieka. Założony bez jego wiedzy Profil na Fejsie, prześmiewcza reklama z jego autem w roli głównej. Tak się nie robi...

     I wiecie co, na sam koniec niejako podsumowując całe to świństwo jakie wyrządza się człowiekowi jak również samochodom - dla mnie ta piosenka nie jest nostalgiczna. To nie opowieść o smutku zakończona niespodziewanym happy-end'em. Oglądając to za każdym raze czuję zażenowanie i rozpacz. Może dlatego, że sam tak marzę o Wartburgu 311...

     Dziękuję Panu Piotrkowi za wrzucenie informacji dotyczącej powstania tego wideoklipu, ponieważ był zapłonem refleksji utwierdzających mnie w pewnych wyobrażeniach.



Autor: Kruchy

środa, 2 listopada 2016

Nowy wymiar pasji



     Jacka znanego bardziej jako Emitu, poznałem ponad 13 lat temu. Szmat czasu. Kontakt nawiązaliśmy, chyba jak większość ludzi w poprzedniej dekadzie dzięki internetowi. A konkretnie poprzez założony przeze mnie Klub Wartburga. To była dzika epoka, a ludzie inni niż teraz. Mimo tego, nasza przyjaźń przetrwała tyle lat. Oczywiście nie bez jakiś drobniejszych rys, ale nie jedno piwo spiliśmy i nie jedno auto porządnie obgadaliśmy.

     A pamiętam w jak ciekawym momencie i nietypowej sytuacji się poznaliśmy. W roku 2003 postanowiłem zrobić pierwszy w Polsce zlot marki Wartburg. Imprezę, którą podjąłem się zorganizować, nazwałem dumnie Pierwszym Ogólnopolskim Zlotem Wartburgów 'Wart-Biwak. Wszystko rozegrało się w mocno spartańskich warunkach w miejscowości Zgniłe Błota koło Łodzi, w dniach 22-25 sierpnia 2003 roku.

     Do końca nie wierzyłem, że impreza się uda, a ludzie dopiszą na niej tak licznie. Jak przez mgłę przypominam sobie dlaczego Jacek przyjechał na zlot Maluchem. Jednak już wtedy widać było, ze to pasjonat. Ściągnął ze sobą dwóch ziomków z Poznania - Szymona w wychuchanym, czerwonym Wartburgu 1.3 i Michała a.k.a Szeroki w zabójczym jak na tamte czasy Wartburgu 353 wystylizowanym w raczkującym wtedy niemieckim stylu tuningu. Nigdy tego nie ukrywałem, że auto Szerokiego a.k.a Majonez wzbudzało we mnie szacunek i przysparzało szybszego bicie serca. Tak... Wzorowałem się na nim od pierwszego wejrzenia.

     Nie będę się licytował kto jest większym pasjonatem, Ja czy Emitu. Zawsze starałem się promować kulturę Wartburgową, propagować posiadanie Wartburga, prowadzić Klub czy choćby dzisiejszy serwis WartburgRadikalz - Jacek wolał działać. Nie zliczę aut jakie zbudował lub zreanimował. Wyglądało to różnie, ale sam też jeździłem jakiś czas "wozem strażackim". W każdym razie trzeba uczciwie przyznać, że ma to auto we krwi. Od lat nie opuszcza żadnego zlotu Wartburga w Eisenach, czego sami mogliście doświadczyć w tym roku, gdy jego relacja przyciągnęła na naszego bloga tłumy.

     Po co mówię to wszystko? Ano dlatego, iż obaj mamy świra na punkcie tego auta, a Jacek ostatnio udowodnił to ponad wszelką wątpliwość.

     Zobaczcie sami:















     Synku - jeśli myślisz, że jesteś prawdziwym freak'iem na punkcie auta z AWE to zwyczajnie się mylisz!

    Zdjęcia z wykonywania projektu są własnością Emitu, dlatego proponuję ich nie kopiować bez jego zgody lub naszej wiedzy. Ja natomiast serdecznie dziękuję Jackowi za użyczenie fotografii, które były niemałą inspiracją do popełnienia tego wpisu, jednocześnie skłaniając mnie do delikatnych wspominek.



Autor: Kruchy