NIE KASOWAĆ!!!

czwartek, 24 kwietnia 2008

Zlot Wartburga - Lublin 2007



     To był jeden z najbardziej udanych zlotów Wartburga, a zarazem ostatni tego typu, w którym uczestniczyła stara gwardia.


     Lublin, miejsce, do którego wybraliśmy się z Łodzi w dwie ekipy 30 kwietnia, przywitał nas po 320 kilometrach jazdy. Trasa udana, obfitującą w ciekawe momenty minęła dość szybko i spokojnie.

     Eventem zawiadywał Wujek i trzeba przyznać ze wybrał konkretne miejsce. Jezioro, tereny leśne, a wśród nich całkiem przyjemne domki.

     Pierwszy dzień jak zwykle minął spokojnie. Rozmowy, poznawanie nowych ludzi, robienie mnóstwa zdjęć, sączenie piwka. Ciekawym urozmaiceniem wieczoru było oglądanie zdjęć i filmów z minionych zlotów dzięki Robertowi, który zabrał ze sobą projektor multimedialny. Miło było powspominać stare czasy.

     Dzień następny, przyniósł piękną pogodę, która nie ukrywam, umiliła zwiedzanie Lublina. Nie byłem przekonany czy należy zaczynać od obejrzenie obozu zagłady na "Majdanku" i czy jest to w ogóle dobry pomysł. Okazało się jednak, że była to dobra lekcja i ogromne przeżycie dla wielu z nas.

     Pomimo, tak trudnego wstępu, kolejny punkt na mapie, okazał się najpiękniejszą i najciekawszą dla mnie atrakcją. Lublin z jego przepiękną starówką, wąskimi uliczkami, sklepikami, kawiarniami i straganami oczarował i pochłonął mnie bez reszty. Przyjemnie było poczuć klimat jednego z najstarszych miast Polski.

     Wyczerpani, ale pełni wspaniałych doznań, wróciliśmy grupą na miejsce stacjonowania. Wieczór zakończyliśmy ogniskiem i rozmowami do późna.

     Trzeci, ostatni dla nas dzień, okazał się równie emocjonujący. Szybkie zlotowe śniadanko, poranna porcja zdjęć i ustawianie się w szyku wyjazdowym. Jechaliśmy do oddalonego o niecałe 30 kilometrów pałacu Zamojskich. Kompleks pałacowy, nie zrobił na mnie wrażenia, może, dlatego, że nie wszedłem go zwiedzać. Zostałem z RedDevilem na parkingu. Cel był ambitny, zebrać materiały na pamiątkowy film ze zlotu. Przyznam, że Robert starał się, aby zebrane ujęcia były ciekawe i dobre, jednak, co z tego jak był to czas raczej zmarnowany. Film do dziś nie powstał i znając zapał Robka - nie powstanie.

     Po powrocie ekipy przeprowadzone zostały konkursy na najładniejsze Wartburgi zlotu. Nie pamiętam poszczególnych wyników, a tych już pewnie nie poznamy, ale wygrał Wujek z jego wykurwistym 1.3, brat Emitu z jego do dupy niepodobnym według mnie 353 oraz jedyny Wartburg 311 - Murdoka. Mój Red zajął 3 miejsce, z czego do dziś jestem cholernie dumny.

     Pod koniec całej ceremonii, dawało się odczuć, że wszystko, co dobre szybko się kończy i że czas wracać do ośrodka. Murdok ruszył w kierunku domu od razu, my musieliśmy się jeszcze spakować. Po obfitującym w emocje powrocie, pozostało już tylko zabrać graty i znaleźć przyczynę gnębiącej moje auto usterki. Wóz gasł na wolnych obrotach, co skutecznie uniemożliwiało jazdę. Na szczęście Herman dość szybko znalazł przyczynę. Była nią samo wykręcająca się dysza biegu jałowego. Prosta sprawa, ale gdyby nie on...

     Czas było wracać. To była jedna z tych tras powrotnych, które się pamięta. Mimo, iż wracaliśmy sami, było cudownie. Auto spisywało się znakomicie - jak zawsze z resztą. Dookoła przepiękne krajobrazy, doskonała iście letnia pogoda i to niesamowite uczucie wolności i zadowolenia.

     Konstatując, był to zlot niemal idealny. Dobra organizacja, doskonały teren, ciekawe miejsca, jakie udało się nam odwiedzić i co dziwne aż pięć dni słońca - tu należą się słowa uznania dla Wujka - spisał się.

     Trochę szkoda, że mimo tak udanej imprezy nie było mi dane zaliczyć wszystkich dni. Żałuję, także, iż w konkursie na najlepsze 353 nie wygrał Szymek ze swoim wypasionym wózkiem, ale nie mnie oceniać głosy ludzi.

     Na koniec, pragnę podziękować paru osobom z Łodzi, za kasę na statuetki - dzięki i do zobaczenia tym razem na zagranicznych imprezach, bo wątpię by w Polsce były jakieś godne uwagi.



     - postscriptum- 

     Cóż...

     ...coś w tym jest, że zaczynaliśmy przygodę ze zlotami jeżdżąc z Łodzi ekipą liczącą niemal dziesięć aut, a ostatni powrót zaliczyłem w pojedynkę. Był to przedsmak tego co miało się wydarzyć całkiem niedługo...

...z Murdokiem wyjechałem co prawda jeszcze na dwie czy trzy imprezy, ale koniec zbliżał się wielkimi krokami. Dziś nie utrzymujemy kontaktów, a ekipa z Łodzi przestała istnieć.



Lublin 2007
kliknij na zdjęcie aby przenieść się do serwisu Flickr i fotografii w większej rozdzielczości




Autor: Kruchy

niedziela, 30 marca 2008

Poszerzanie felg metodą wymiany bębna i wstawienia rotora



     Dziś omówimy i zaprezentujemy na zdjęciach proces poszerzania felg stalowych, chyba najstarszą znaną metodą. Dziś raczej się jej nie praktykuje, aczkolwiek dla wąskiego grona odbiorców, może być ona nadal interesującą.

     Zapraszam do lektury.

     Przedstawiony tu proces poszerzania felg jest jedną z paru metod, dzięki którym można osiągnąć większą szerokość felgi, a także zmienić jej odsadzenie [ ET ]. Tekst ma charakter poglądowy i opisowy. Nie jest poradnikiem w ścisłym słowa tego znaczeniu.

     Omawiając ten sposób w skrócie polega na wymianie bębna, wstawieniu w niego oryginalnego rotora, a przy tym przesunięciu go maksymalnie w głąb felgi - jednak przejdźmy do szczegółów.

     Do całego zabiegu potrzebne były cztery felgi od Wartburga - szerokości 4,5 cala [ 4,5J ] o średnicy 13-stu cali, a także cztery od Opla - 5,5J na 13 cali. Felgi te zostały wybrane ze względu na swoje wymiary. Przed doborem felg wewnętrzna średnica bębna felgi Wartburga została zmierzona i na tej podstawie trzeba było znaleźć odpowiednie felgi od innego auta, tak aby wycięty rotor, ciasno pasował do nowego bębna.

     Szpule Made by IFA są zgrzewane, więc w pierwszej kolejności wspomniane zgrzewy zostały rozwiercone w celu oswobodzenia nienaruszonego rotora. Kolejnym zadaniem stało się wyjęcie rotorów z felg GM. Sprawa była prostsza ponieważ są one maszynowo spawane, co w efekcie ułatwiło proces. Należało jedynie przeciąć i zeszlifować spawy. Teraz pozostało rotor Wartburga wpasować w bęben Opla i wyregulować głębokość jego osadzenia, czyli jednym słowem wybrać odpowiedni ET. Rotory zostały wsadzone na maksymalną głębokość, na tyle ile pozwalała konstrukcja bębna. Istniała jeszcze opcja odwrócenia bębna, co dawało jeszcze większe pole manewru, a tym samym, większą głębokość na jakiej wspomniany rotor mógł być osadzony. Wiązało się to jedynie ze zaspawaniem otworu na wentyl i nawierceniem nowego po stronie przeciwnej. W efekcie, jednak pomysł został zarzucony z powodu braku pewności, iż nowe koła nie będą zbyt mocno wystawały po za obrys auta.

     Tak powstałe szpulki zostały zespawane punktowo a następnie sprawdzone na wyważarce. Mając pewność co do ich prostego ustawienia zaprzyjaźniony tokarz zafiksował je na stałe.

     Po etapie tworzenia przyszedł czas ich renowacji. Rotory felg zostały oszlifowane do gołego metalu a następnie zabezpieczone preparatem wiążącym rdze. Miejsce styku rotora z bębnem od zewnątrz jak i od wewnątrz wypełniono akrylem tak aby w zakamarki nie dostawał się brud i pył z klocków. Pozostało już tylko prysnąć je podkładem, a po wyschnięciu wyszlifować na mokro papierem 800. Tak przygotowane felgi po odpyleniu i odtłuszczeniu, można było pomalować lakierem poliuretanowym Profix na biało.

     Przedstawiony proces przeróbki nie jest niczym nowym, jednak w czasie kiedy felgi były robione wspomnianą metodą mało kto podejmował się tego tematu. Dziś kiedy wraca się do poszerzania i robi się to metodą wstawiania arkusza blachy, uzyskując w ten sposób szerokości dochodzące do 10cali, taka przeróbka nie robi na nikim wrażenia. Jednak wtedy była to rzecz godna uwagi. Z plusów takiej przeróbki wymienić można łatwość wyważenia przy poprawnym osadzeniu rotora, bezpieczeństwo przeróbki o ile zostało to solidnie pospawane oraz prostota wykonania. Z minusów wymienić można brak możliwości osiągania szerokości większych niż 5,5J.

     Z perspektywy czasu wydaję mi się, że nie zdecydowałbym się na tego typu powtórną przeróbkę. Jest równie kosztowna co wstawienie pasa blachy i nie pozwala osiągnąć szerokości felgi 7 lub 8 cali. Jest także kłopotliwa ze względu na przymus wyszukania i zastosowania aż dwóch kompletów felg. Jest jednak nadal dobrym wyjściem dla osób, które chciały by uzyskać na feldze tzw. parapet oraz powiększyć przy okazji rozstaw kół, nie powiększając przy tym znacznie ich szerokości.


Wide Wheels  
Galeria przedstawia cały proces poszerzania felg wraz z ich malowaniem.
Kliknij na zdjęcie aby przenieść się do serwisu Flickr i fotografii w większej rozdzielczości




Autor: Kruchy

piątek, 21 marca 2008

Ronny i jego Wartburg 1.3 Cultstyle Custom



     Mamy zaszczyt zaprezentować auto jednego ze znajomych grupy WR. Jest nim Ronny i jego Wartburg 1.3 CultStyle Custom. Wywiad został częściowo przeprowadzony podczas zlotu Heimweh w roku 2007


     Ronny Schiller poznany przez ekipę WartburgRadikalz na Międzynarodowym Zlocie Wartburga w Eisenach w roku 2007 jest właścicielem, bardzo ciekawego egzemplarza Wartburga 1.3. Trudno jednoznacznie określić styl tego auta. Typowy Custom czy może auto robione w duchu Cultstyle. To bez znaczenia ponieważ auto jest świetne i jego wygląd świadczy o tym jednoznacznie.

     Ronny pochodzi z Ilmenau w Thuryngii i swojego Wartburga w roku 1998 odziedziczył po ojcu. Po paru latach rozpoczął odbudowę, a zarazem przebudowę auta. Prezentowany egzemplarz pochodzi z 1989 roku. Front został wygładzony i zaopatrzony w białe kierunkowskazy, wnętrza reflektorów właściciel pomalował na biało, co wzmocniło efekt krystalicznych lamp, z resztą całe auto pokrywa naprawdę arktyczny biały lakier. Nadwozie zdobią na pewno lusterka - są to zwierciadła typu Engelmann. Na plus na pewno należy zaliczyć, także białe nakładki na opony [ WhiteWalls ]. 

     Auto posadzone jest na kompletnym i oryginalnym zawieszenie Bilstein oraz na poszerzanych felgach. Osiągi poprawione są minimalnie jedynie poprzez zastosowanie filtra K&N i dzięki robionemu na zamówienie, kompletnemu układowi wydechowemu.

     Jak na prawdziwego Custom'a przystało, nie zabrakło tego typu elementów - ręcznie robione klamki i nawiewy słupków tylnych pozytywnie wpisują się w styl tego wozu. Wnętrze zaskakuje jeszcze bardziej. Wypolerowane korbki szyb łączone z plastikiem a'la kość słoniowa zapożyczone z modelu 311, gustowna i interesująca gałka zmiany biegów i chyba dwa najciekawsze elementy - sportowa kierownica Raid zaopatrzona w oryginalną nabę tej samej firmy z pięknie wstawionym kapslem z podobizną Świętego Krzysztofa również zaadaptowanym z modelu 311. I sprawa najważniejsze, ultra szykowne i wygodne fotele Recaro wstawione z Opla Manta GSI. 

     Jazdę podczas przejażdżek umila całkiem solidny i fajnie dostrojony system audio, który firmuje - Rockford Fosgate, natomiast subwoofer Canton Subwoofer dodaje potęgi reszcie dźwięków.

     Auto mimo, iż jest bardzo proste [ ale nie prostackie ] i nie powala masakryczną glebą, to ma w sobie to coś, czego brakuje innym, często dużo mocniej zmodyfikowanym wózkom. Autor projektu mimo iż nie wyłożył na furę mnóstwa sosu, osiągnął zamierzony cel. Auto zachwyca, na jego widok odwraca się głowę. Sprawia to wyrafinowany umiar, dodatki w stylu bagażnika dachowego czy nalepek. Świetne auto burzące pogląd, że tylko Wartburg 353 nadaję się na Culta.



Wartburg 1.3 '89 by Ronny
Kliknij na zdjęcie aby przenieść się do galerii Flickr ze zdjęciami w dużej rozdzielczości





Autor: Kruchy

czwartek, 13 marca 2008

Wymiana oleju - Wartburg 1.3 - International Auto - nr. 5/92



     Możliwe, iż dla większości z Was ten artykuł jak i jego tematyka będą banalne, w szczególności dla prawdziwych maniaków motoryzacja, ale jednak pozwolę go sobie wrzucić na stronę naszego bloga. Od samego początku działalności WR postawiliśmy sobie za cel wrzucać skany wszelkich możliwych materiałów dotyczących Wartburgów.

     Kto wie, może ta wiedza w jakikolwiek sposób pomoże świeżo upieczonym posiadaczom naszych ulubionych aut w wersji czterosuwowej.

     Zapraszamy do zerknięcia na skan nieistniejącego już pisma International Auto.



Wymiana oleju - Wartburg 1.3 - '92/9
kliknij na zdjęcie aby przejść do artykułu w dużej rozdzielczości



     Artykuł pochodzi ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi. Skany wykonano w Dziale Automatyzacji Biblioteki na podstawie umowy zawartej z dyrekcją - za pomoc dziękujemy - www.WBP.lodz.pl

     Wszelkie Prawa Zastrzeżone. Rozpowszechnianie skanów, jedynie za zgodą WartburgRadikalz.com Twórcy serwisu publikując artykuł, nie czerpią z niego żadnych korzyści majątkowych..

      Zamieszczenie artykułu nie nosi charakteru komercyjnego, a jedynie cel kolekcjonerski i informacyjny.

     Jeśli jednak właściciel praw autorskich uznałby, że zostały one naruszone prosimy o kontakt na: Redakcja@WartburgRadikalz.com



Autor: Kruchy

środa, 6 lutego 2008

Odes i jego "never ending" projekt - Wartburg Custom Pickup 2.0i



     Z Kruchym poznaliśmy się w listopadzie 2002 roku, ale już dużo wcześniej zacząłem interesować się Wartburgiem i jego modyfikacjami. Swojego Kombiaka dostałem od mojego Wujka i przeprowadziłem remont taki na jaki było mnie wtedy stać i jaki potrafiłem wykonać samodzielnie.

     Oprócz tego wprowadziłem w nim parę modyfikacji i ulepszeń. Najwytrwalsi fanatycy pamiętają jego pierwotny wygląd. Nie ma jednak co oceniać tamtych czasów, bo jarało mnie wtedy wiele rzeczy - mechanika, car audio, tuning. W sumie najfajniejsze było, to, że Wartburg nie psuł się, a jeśli to potrafiłem sam go naprawić. Dzięki temu sporo się nauczyłem, a co chyba najważniejsze spotkałem ludzi o podobnych zainteresowaniach, przeżyłem kilka niesamowitych zlotów i zwiedziłem kawałek Polski. Takie akcje zostaną w pamięci aż do śmierci, ale będą też inne niesamowite momenty... na pewno...

     Decyzja o zrobieniu czegoś spektakularnego zapadła tydzień po majowym długim weekendzie roku 2004 i Ogólnopolskim Zlocie Wartburga w Gałowie. Chciałem czegoś nowego, czegoś mocnego w swym wyrazie. Auto wymagało ponownego remontu i dlatego tym łatwiej było mi podjąć decyzje o przeróbce swojego Kombika na Pickup'a.  Pamiętam rozjebaną papę Kruchego, kiedy pierwszy raz zobaczył pokrojoną budę, jeszcze jak prace nad autem odbywały się na przydomowym podwórku. Już wtedy samochód nabrał swojego niepowtarzalnego kształtu, a z każdym tygodniem było lepiej.

     Szybko nastała jesień i niezbędny okazał się garaż. I tak auto powędrowało do nowego lokum, gdzie mogłem nad nim pracować w wolnej chwili. Prace blacharskie, zabezpieczanie antykorozyjne, powstawanie nowych koncepcji i mozolne szpachlowanie. Po pewnym czasie było widać dość znaczne postępy. Przy wydatnej pomocy Kruchego, który co sobotę starał się pomagać, ruszyliśmy do przodu. W 2005 w okresie między Świętami Bożego Narodzenia, a sylwestrem musiałem jednak zmienić lokal i auto trafiło do garażu na wsi. Wszystko szło by elegancko, jednak główną przeszkodą okazało się Wojsko, które upomniało się o mnie w lutym 2006 roku. Na szczęście nie zabawiłem tam długo, choć za auto nie zabrałem się od razu. Do pracy przy moim Customie ruszyłem na poważnie na początku roku 2007. Spawanie, kończenie drugiej strony, ewentualne poprawki. Czas płynął i trzeba było przystąpić do wykańczania auta pod lakier. Tym zajął się zaufany szpenio Muszka, z którym to przygotowywaliśmy budę. Prace trwają nadal. O wszystkim będziecie dowiadywać się na bieżąco.

     Tyle styknie.



Stage 1

Stage 2

Country garage

Moving to new garage





Autor: Odes
Korekta i uzupełnienie: Kruchy

piątek, 1 lutego 2008

Partnerzy

   

     Tworząc serwis zdarza się dość często, iż pewne rzeczy można wykonać za "dziękuję" czy uzyskać dogodny rabat w zamian za małą wzmiankę na łamach tego bloga.

     To właśnie takie miejsce, w którym pragniemy podziękować wszystkim tym, którzy w jakiś sposób przyczynili się do tworzenia serwisu WartburgRadikalz - DZIĘKUJEMY!

     Dział ten bardziej szczegółowo przedstawia naszych współpracowników i partnerów, a także przekierowuje na ich strony firmowe pozwalając Wam łatwiej ich znaleźć.

  • Abagraf - reklama i poligrafia.
    www.Abagraf.com.pl - 042 639 87 84 Łódź, ul. Piotrkowska 79 - abagraf@abagraf.com.pl
    Nasz oficjalny partner - który podejmie się wykonania każdego projektu. Firma zajmuje się drukiem cyfrowym, offsetowym, wyrabianiem pieczątek, wizytówek, folderów, ulotek, druków firmowych. Miła współpraca, doradztwo, dobre ceny i pełna opieka nad klientem.

  • ClassicAuto - Magazyn prawdziwych samochodów.www.ClassicAuto.pl - e-mail: Redakcja@ClassicAuto.pl Serdecznie zapraszamy do comiesięcznego zakupu magazyny, a w szczególności dokonywania jego całorocznej prenumeraty - warto. Szczególnie, że redakcja pisma była na tyle uprzejma, iż w zamian za reklamę interesujących z punktu widzenia naszego serwisu numerów, możemy zamieszczać ich skany - oczywiście z odpowiednio dużym interwałem.

  • Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
    www.wimbp.lodz.pl - 042 663-03-00 - Łódź ul. Gdańska 100/102
    Dzięki uprzejmości dyrekcji a w szczególności Pani Dyrektor Barbary Czajki i jej z-cy. Piotrowi Bierczyńskiemu. Biblioteka wykonuje nam skany pism motoryzacyjnych, które posiada w zbiorach.

  • Wydawnictwo DeAgostini.
    www.deagostini.pl - wydawca między innymi serii Kultowe Auta PRL'u Pani J. K. z Biura Obsługi Klienta informuje nas o nadchodzących numerach, w których znajdą się kolejne auta z koncernu IFA.

  • Bendiks - Dystrybutor Elektromechaniki Samochodowej.
    www.bendiks.rzeszow.pl - zajmuje się dystrybucją części do rozruszników, alternatorów, układów zapłonowych wszystkich typów pojazdów i maszyn. Jest głównym sponsorem ekipy rajdowej Solarz & Solarz, którą wspiera nasz serwis.

  • Eljot - Grafika i Design stron internetowych.
    e-eightyseven.com - aktualny opiekun serwisu WR. Wprowadza drobne poprawki i korekty w funkcjonowaniu menu i intra strony. Duże doświadczenie i możliwości.

  • AutoMobilista - Miesięcznik o zabytkowej motoryzacji z tradycjami sięgającymi roku '99.
    www.automobilista.com.pl - w zamian za reklamę czasopisma a w tym każdego nowego numeru, w którym znajdzie się temat pokrewny naszym zainteresowaniom, dostaliśmy od redakcji zgodę na publikację numerów archiwalnych. Dziękujemy i zapraszamy do prenumerowania magazynu.

  • Jelczanka - Hurtownia Motoryzacyjna.
    www.Jelczanka.com.pl - firma oferuje części zamienne, materiały eksploatacyjne i akcesoria do wszystkich marek samochodów ciężarowych i dostawczych oraz profesjonalne narzędzia warsztatowe. Jest drugim sponsorem Ekipy Rajdowej Shao.

  • Andrzej Czarnecki [ Zweitakter ] - operator DTP. adaptacja kreacji, skład i przygotowanie do druku offsetowego czasopism, reklam, ulotek i folderów reklamowych. Człowiek godny zaufania, od dawna współpracujący z ekipą WartburgRadikalz. Pobierz jego portfolio [ CV ]

środa, 23 stycznia 2008

Artykuł "Wartburg - Koniec we łzach" - International Auto - 3/91


     W życiu nie można odwlekać tego, co tak naprawdę nieuchronne. Na nic zdała się fala protestów i strajków, która odwlekła tragiczny koniec zakładu AWE zaledwie o kilka miesięcy. Zamknięcie fabryki z Eisenach, "siedzącej" prawie 100 lat w branży samochodowej miało swój bardzo smutny finał. Traktuje o tym naprawdę ciekawy artykuł wyszperany na łamach magazynu "International Auto" - wydawanego na początku lat '90.

    Zapraszamy do lektury.


Wartburg - Koniec we łzach - 3/91 
kliknij na zdjęcie aby przejść do artykułu w dużej rozdzielczości



     Artykuł pochodzi ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi. Skany wykonano w Dziale Automatyzacji Biblioteki na podstawie umowy zawartej z dyrekcją - za pomoc dziękujemy - www.WBP.lodz.pl

     Wszelkie Prawa Zastrzeżone. Rozpowszechnianie skanów, jedynie za zgodą WartburgRadikalz.com Twórcy serwisu publikując artykuł, nie czerpią z niego żadnych korzyści majątkowych..

     Zamieszczenie artykułu nie nosi charakteru komercyjnego, a jedynie cel kolekcjonerski i informacyjny.

     Jeśli jednak właściciel praw autorskich uznałby, że zostały one naruszone prosimy o kontakt na: Redakcja@WartburgRadikalz.com


Autor: Kruchy

czwartek, 17 stycznia 2008

Internationale Wartburg Treffen - Eisenach 2007

   

     Dopiero od tego roku staliśmy się oficjalnym partnerem imprezy Heimweh, ale zlot w Eisenach zaprzątał moją głowę od ładnych paru lat. Zawsze jednak odbywały się w naszym kraju na tyle ciekawe imprezy, że trudno było dokonywać tego typu wyborów. Tym razem żadne wakacyjne spotkanie nie kolidowało z Międzynarodowym Zlotem Wartburga w Eisenach.

     Początkowo planów było parę, ostatecznie z powodów finansowych, a także bezpieczeństwa wyjazdu ekipa w składzie: Murdok, Łasia, Adam i ja ruszyliśmy do NRD moim autem do jazdy codziennej - tj. Mercedesem kombi.

     Miłośników potężnej gleby i zawieszenia typu taboret pewnie zainteresuje fakt, że drogi w tamtych rejonach kraju są świeżo wyremontowane i gdyby nie przejazd przez centrum Wrocławia to mógłbym uczciwie przyznać, że trasa z Łodzi aż do Jedrzychowic była bardzo udana. Droga wraz z 40 minutowym kimaniem i szukaniem miejsca, w którym to odbywał się zlot, zajęła nam 11,5 godziny. Minęła spokojnie bez żadnych ekscesów.

     Przyjazd na miejsce przyniósł zaskoczenie - na zlocie było zaledwie 5 może 8 załóg. Jeszcze wtedy nie było nawet organizatora Enrico Martin'a. Jedyną osobą, która potrafiła powiedzieć nam cokolwiek na temat zlotu po angielsku był jeden ze współorganizatorów Jan.

     Rozstawianie przyczółku trwało najwyżej ze 30 minut i od razu zorientowaliśmy się, że nie będzie, co robić. W tym czasie zjechało się zaledwie parę aut i ciężko było od razu lecieć i nagabywać dopiero, co przybyłych. Dlatego mimo wcześniejszych planów zwiedzania zaskoczeni całą sytuacją poszliśmy na żywioł. Plan był jeden - obejrzeć maksymalnie dużo. Najpierw muzeum Wartburga, potem miasto. Powiem tylko tyle - muzeum jest warte każdych pieniędzy. Jego opis to temat na osobny artykuł, bo długo by można o nim opowiadać.

     W każdym razie 2,5 godziny później zostawiając auto na parkingu przed muzeum wszyscy udaliśmy się w miasto. Nie będę zbytnio się rozwodził, ale Eisenach jest przepiękne. Adam robiąc za ''pilota z Orbisu'' poprowadził nas bocznymi uliczkami zbaczając w ten sposób z utartych turystycznych szlaków. Dzięki temu mięliśmy okazje obejrzeć miasto z innej niż zwykle strony.

     Około 17:00 zmęczeni, głodni, ale ogromnie szczęśliwi zorientowaliśmy, że należałoby wrócić na zlot i zerknąć, co się dzieje.

     Na placu było już wtedy z 50 Wartburgów, ale jak miało się potem okazać, więcej aut tego dnia już nie przybyło. Całą sytuacje podczas przywitania z organizatorem i załatwiania spraw papierkowych wyjaśnił nam Enrico. Wygląda to tak, że większość osób, które przyjeżdżają już w piątek opuszczają teren zlotu po południu w niedzielę. Jest to związane z odległościami, które maja do pokonania. W piątek zaglądają maniacy z odległych landów a przyjazd w sobotę i powrót tego samego dnia planują osoby mieszkające na obszarze Turyngii. Byliśmy tym faktem szczególnie zdziwieni mając tym bardziej w pamięci Polskie kilkudniowe zloty. Jednak jak mówi stare porzekadło - co kraj to inne majtki.

     Tego wieczoru, jeszcze przed nocna bibką naogladaliśmy się wszelkiej maści Wartburgów. Już wtedy można było dostrzec parę okazów. Wartburg Sport, 311 w wersji "kanciasty pick-up'', 312/300 HT. Większość tych znalem tylko ze zdjęć a tym razem mogłem rozkoszować się ich pięknem na żywo.

     Kładąc się spać, byliśmy bardzo zadowoleni z minionego dnia. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, co przyniesie dzień następny.

     Rano obudzony dziwnymi hałasami nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Plac był po prostu pełen aut z pod znaku AWE. Po tradycyjnym wyjazdowym śniadaniu [ jajecznica i mleko czekoladowe ], przyszedł czas na zdjęcia w stylu "japońskiego turysty". Wyposażony w dwa statywy, zapasową baterie, dwie karty pamięci oraz fachowe ręce Asi przystąpiliśmy do zdobywanie zlotu. Powiem uczciwie, takich aut i to w takiej liczbie nigdy nie widziałem. Były momenty, że dosłownie zapominałem o wszystkim, nie wiedziałem na czym się skupić, co oglądać, co fotografować. Na szczęście nad wszystkim czuwała siostra i chwała jej za to. Właściwie to Ona rozmawiała w miarę możliwości z niektórymi właścicielami aut, wymieniała się wizytówkami, pytała o możliwość robienia zdjęć. Ja w tym czasie zwiedzałem zlot i z perspektywy czasu muszę przyznać, że robiłem to bardzo chaotycznie. Zafascynowany wszystkim, co się działo w okol mnie, dopadałem do każdego ładniejszego auta i robiłem po 20 - 30 zdjęć.

     Była chyba 15:00, kiedy zmęczeni tym wszystkim, wspólnie zdecydowaliśmy, że czas zwiedzić Wartburg. Znając już jako tako miasteczko trafiliśmy bezbłędnie. Po odstawieniu auta na parking przyszedł czas na wspinaczkę. Z tą masą sprzętu nie było to łatwe. W końcu wraz z siostra zdobyliśmy zamek po raz drugi. Mimo ze znaliśmy jego wygląd, budowę i układ, zrobił na nas kolejny raz niesamowite wrażenie. Jest mały, ale wydaje się naprawdę potężny i wygląda przy tym niesamowicie. Nie będę go zbytnio przedstawiał, bo jego opis to właściwie dobry powód na kolejny materiał. Tym razem lepiej po prostu pooglądać zdjęcia w naszej galerii.

     Koło 19:00 po małych zakupach w Netto wróciliśmy na teren zlotu. Byliśmy galancie zdziwieni, kiedy okazało się, że ze wszystkich aut na terenie zlotu została już tylko jedna piąta. Na szczęście do zaplanowanej sesji fotograficznej pozostały same najlepsze. I tym razem zatraciłem się do reszty, na tyle mocno ze zapomniałem o umówionej zakrapianej kolacji. Trzeba przyznać, że wódkę to oni mają taką sobie, mimo tego nocne Polaków rozmowy udały się wyśmienicie. Z reszta tak samo jak nocna sesja fotograficzna, urozmaicona pykaniem cygar i delektowaniem się jednym z najlepszych piw - browaru Eisenacher Wartburg Plis. Ta noc należała do Nas. Była jedną z najbardziej udanych, biorąc pod uwagę wszystkie dotychczasowe zloty. Myślę, że na długo pozostanie Nam w pamięci.

     Nad ranem w niedziele, mięliśmy poczucie, że coś się kończy. W planie było pozostanie na zlocie do drugiej bądź trzeciej, ale już Kolo 11:00 byliśmy spakowani. Doszliśmy, bowiem do wniosku, że nie ma, co siedzieć bezczynnie. Pożegnaliśmy się, podziękowaliśmy za udany zlot i pojechaliśmy na II turę zwiedzania. Ja naturalnie jeszcze raz do muzeum a reszta mojej załogi ponownie na miasto.

     Po wszystkim spotkaliśmy się w umówionym miejscu i przyszedł czas nieuchronnego rozstania z Wartburgiem, zamkiem Wartburg oraz cudownym miasteczkiem. Była chyba, 15:00 kiedy naszym oczom ukazała się tablica "Koniec Eisenach". W domu byliśmy z powrotem po dziewięciu i pół godzinie spokojnej jazdy.

     Podsumowując zlot, muszę przyznać, że spodziewałem się dłuższej imprezy, rożnego rodzaju konkursów, na straganach części do modyfikowania naszych Wartburgów. Nie jestem jednak zawiedziony i dość tego smędzenia. Zlot był po prostu zajebisty. Ponad 300 wspaniale odszykowanych aut. Doskonała, wręcz perfekcyjna organizacja. Przesympatyczni uczestnicy, którzy mimo braku naszych Wartburgów przyjęli nas bardzo ciepło. Jednak na szczególne uznanie zasługuje Enrico Martin, który zgrał nasze zdjęcia na laptopa i wypalił na miejscu DVD, co pozwoliło zrobić Nam dodatkowe fotki. Wyrazem tego jest ponad 2100 sztuk. Natomiast co by nie mówić podziękowania za gorące przyjęcie należą się wszystkim uczestnikom zlotu Wartburga, choć w szczególności organizatorowi Enrico Martin'owi, który ujął nas swoja życzliwością i troską o przybyłych z Polski właścicieli Wartburgów.

     Konkluzje - żałuje jedynie paru rzeczy: że nie wybraliśmy się Wartburgami, że przez nadmiar atrakcji nie kupiłem sobie paru szczególnych pamiątek, że zlot skończył się tak szybko i co najgorsze, że kupiłem sobie tak mało piwa do domu. Wszystko jednak ma tez swoje dobre strony - będzie kilka powodów by wrócić tam za rok, mam nadzieję, ze w większym gronie.

     Zapraszam do oglądania zdjęć, które udało się zrobić:


Po kliknięciu w galerię zostaniesz przekierowany na stronę Flickr gdzie dostępne są zdjęcia w większej rozdzielczości




Zachęcam także do obejrzenia materiału z IWT 2007, który został w całości zrealizowany i zmontowany przeze mnie.
 

poniedziałek, 14 stycznia 2008

Wymieniamy się pierwszymi banerami



     Są pierwsze efekty naszej działaności, bowiem wymieniamy się pierwszymi banerami:

     strona TrabiCustomizer.com to fantastyczny sposób na wirtualne stworzenie wymarzonego Trabanta według własnego upodobania. Twórcą serwisu jest dobrze nam znany i nieoceniony - Eljot. Warto nadmienić, iż poznałem go na forum fanatyków Trabanta - GermanStyle.pl, którą to stronę mam przyjemność również zareklamować.



Autor: Kruchy