NIE KASOWAĆ!!!

środa, 9 listopada 2016

"Nie sprzedam, zrobię" - szkoda, że nie będzie już czego



     Nie wkurwia Was fakt, iż hołubi się człowieka, który swoim postępowaniem robi więcej złego niż dobrego. Nazywając go "wielkim kolekcjonerem samochodów", dorabia się do tego legendę, tym samym przypinając mu łatkę wielkiej gwiazdy internetu. Do tego jeszcze nagradza pucharami, robi sesje zdjęciowe auta, które przecząc zachodniej doktrynie rozumu dawno winno być zezłomowane. A jednak człowiek, który nim jeździ, uczestniczy w większości imprez skupionych wokół klasyków, chlubiąc się tym, że posiada auto zdewastowane i zaniedbane do granic przyzwoitości. Rozumiecie to?

     Emanuel Kant, który za podstawę swoich rozmyślań, przyjął brak jakichkolwiek wstępnych założeń z wyjątkiem uznania zasad elementarnej logiki napisał kiedyś - "Miejcie odwagę posługiwać się rozumem." A wydawało by się, że jeśli tego rozumu nie posiada właściciel, to powinni mieć go inni ludzie, którzy sami hołdują klasykom, i którym zdarza się często widywać tego Wartburga widmo.

     Poznałem kiedyś Pana Bogdana. Był uczestnikiem trzydniowego zlotu Deluxe. Nie był to ani widok przyjemny, ani właściwy dla mężczyzny w jego wieku. Pan Różycki to człowiek zaniedbany, będący mocno na bakier z higieną osobistą - widać jaki właściciel, taki Wartburg. Dlatego tym bardziej nie mogę pojąć, iż wzbudza taki zachwyt wśród fanów starej motoryzacji. Czy naprawdę liczy się dla Was tylko fakt, że ten dziarski staruszek "ma pasję". Takie tłumaczenie do mnie nie trafia. Ponieważ jeśli ktoś ma pasję, stara się dokładać wszelkich starań, aby obiekt jego zainteresowań był wypielęgnowany, a przynajmniej sprawny technicznie.

     Czemu o tym piszę? Ponieważ przelała się "czara zażenowania". Powstała piosenka, dla której tłem stał się teledysk nakręcony z Panem Bogdanem w roli głównej. Roli, w której oczywiście jako "arcykolekcjoner" odnalazł się pierwszorzędnie, ukazując przy tym całą swoją "zmarnowaną kolekcję".

     Chyba nie wiedziałbym o powstaniu tego utworu, gdyby nie mejl od jednego z naszych fanów. Pan Piotr Trela, gitarzysta bandu Trawnik, jak sam pisze: powstałego w 1982 roku, w Warszawie, polskiego zespołu wykonującego muzykę Punk, Ska i Reggae.

     Początkowo nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Kwestia wartości muzycznej to zwyczajnie dylemat naszego gustu, jednak widząc jak gwiazdą wideo jest nie kto inny jak Pan Bogdan, po prostu oniemiałem.

     Z resztą zobaczcie sami. Słowa tego nie oddadzą:



Film dostępny w jakości Full HD



     Jak napisał mi członek zespołu Trawnik, Pan Piotr, utwór powstał przez przypadek, bowiem: pewnego dnia Krzysztof Bień, nasz wokalista i lider, przechadzał się po ulicach Warszawskiego Żoliborza gdzie zobaczył stojącego wysłużonego Wartburga. Za wycieraczką była umieszczona karteczka z napisem "SPRZEDAM". Ktoś dowcipny dopisał poniżej "NIE SĄDZĘ". Ta sytuacja spowodowała, że powstała piosenka o samochodach, które za chwile będą już pojawiać się tylko w naszych wspomnieniach, filmach archiwalnych i starych zdjęciach....

     I powiem szczerze, że piosenka jak piosenka. Może się Wam spodobać, a może wyłączycie ją w połowie. Zachęcam jednak do obejrzenia całego materiału, ponieważ dzięki niemu, zajrzycie w głąb zawiłego umysłu Pana Bogdana. Może wtedy zrozumiecie, że to co robi jest, mówiąc bardzo delikatnie - co najmniej niestosowne. Bowiem, czy normalnym jest trzymanie samochodów pod chmurką i czekanie na ich powolne zgnicie? Aut naprawdę ciekawych, którymi mogliby zająć się prawdziwi pasjonaci. A przecież kilka z nich, to naprawdę stare egzemplarze. Co prawda, nie wiadomo, czy któryś z nich jest jeszcze do uratowania, ponieważ dobrze wiecie czym kończy się przechowywanie aut bez dogodnego miejsca oraz właściwych warunków. A jednak właściciel jest cały szczęśliwy. Nieskrępowanie pokazuje hodowany latami syf, przy nadzwyczajnym poklasku "pasjonatów" 

     Czy tak postępuje "kolekcjoner"? Według mnie to typowy przykład Polaka Cebulaka. Innym nie dam, sam z tym nic nie zrobię, a przy okazji będę się jeszcze chwalił czego to ja nie mam.

     Szanuję fakt, że ten starszy człowiek jeździ na imprezy, próbuje nawiązać kontakty z innymi pasjonatami, wychodzi do ludzi, jest aktywny, ale sposób w jaki to robi wywołuje u mnie torsje. Jeśli nawet nie ma kasy, w co wątpię, bo uczestnictwo w tylu imprezach swoje kosztuje, to mógłby sprzedać za niezłą kasę część swojej "złotej kolekcji" i zająć się tak jak trzeba swoim Wartburgiem 353... Ale do tego potrzeba chęci. Trzeba czuć taką potrzebę.

     A co jeszcze przyprawia mnie o swoisty niesmak? Robienie sobie jaj z tego skądinąd poczciwego starszego człowieka. Założony bez jego wiedzy Profil na Fejsie, prześmiewcza reklama z jego autem w roli głównej. Tak się nie robi...

     I wiecie co, na sam koniec niejako podsumowując całe to świństwo jakie wyrządza się człowiekowi jak również samochodom - dla mnie ta piosenka nie jest nostalgiczna. To nie opowieść o smutku zakończona niespodziewanym happy-end'em. Oglądając to za każdym raze czuję zażenowanie i rozpacz. Może dlatego, że sam tak marzę o Wartburgu 311...

     Dziękuję Panu Piotrkowi za wrzucenie informacji dotyczącej powstania tego wideoklipu, ponieważ był zapłonem refleksji utwierdzających mnie w pewnych wyobrażeniach.



Autor: Kruchy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz